"Sztuką jest żyć" - z
Jarosławem Kukulskim rozmawia Bohdan Gadomski
- (B.G.) - Czy zna pan jakiegoś muzyka
oboistę, który zrobił ogólnopolską karierę?
- (J.K.) - W swojej specjalności?
- (B.G.) - Tak, bo ja znam jednego oboistę, który bardzo lubił, cenił sobie pracę w orkiestrze. Natomiast miał jeszcze drugą pasję - komponowanie. Ostatecznie ta pasja przeważyła i na ten temat chciałbym dziś z panem porozmawiać. Zaczął pan od piosenki i teatrzyku studenckiego "Nurt" w Poznaniu i napisał "Spójrz na morze".
- (J.K.) - A mówił pan, że trafiłem z
filharmonii do big - beatu.
- (B.G.) - Owszem i zaraz po tych ambitnych próbach założył pan zespół beatowy Waganci, chyba pan pamięta?
- (J.K.) - Waganci powstali w 1968 r.
przy Estradzie Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze. Skład zespołu był początkowo
typowo męski. Śpiewali i grali pop - beat...
- (B.G.) - Zgadza się, mieli później
solistkę, której na imię było Ania.
- (J.K.) - Ponieważ panowie Waganci
nie byli ukontentowani tym, co do tej pory robili i zapragnęli uatrakcyjnić
swoją grupę w sensie estetycznym i brzmieniowym. Zaprosili więc do współpracy
19 - letnią wówczas Anię.
- (B.G.) - A później było jak w bajce. Oboista - big - beatowiec poślubił tę solistkę. Ona śpiewała jego piosenki. Dziś wiele osób zastanawia się, kto kogo wylansował? Pan ją swoimi przebojami czy ona pana swoim głosem? A jakie jest pana zdanie?
- (J.K.) - Uważam, że wylansowanie obu
postaci było zasługą obojga. Ponieważ skomponowane piosenki odpowiadały
zainteresowaniom muzycznym wykonawczymi, a ona sama była wręcz idealną ich
interpretatorką. Oczywiście ta współpraca i jej sens wymagały wspólnych
poszukiwań i odszukania jednej wspólnej drogi na polu tej działalności.
Początkowo różnie bywało, ale po pewnym okresie poszukiwania chyba udało się
nam zrobić to, czego szukaliśmy.
- (B.G.) - Pisał pan nie tylko przeboje, ale też aranżował, dyrygował, kierował zespołem muzycznym nawet, grał pan na różnych instrumentach. Niczego nie pominąłem?
- (J.K.) - W 1977 r., czując niedosyt
w komponowaniu, napisałem muzykę do filmu "Nie zaznasz spokoju" reż.
Mieczysława Waśkowskiego. Temat był zresztą niezmiernie fascynujący, ale tak
samo trudny do napisania właściwej muzyki. Przymierzałem się już do następnego
filmu o równie interesującym scenariuszu - "Epizod nowogórski", ale
realizacja tego filmu została odłożona na późniejszy termin.
- (B.G.) - Obecnie pisze pan muzykę do
musicalu dla Teatru Wielkiego w Gdyni?
- (J.K.) - Od dyr. Teatru Muzycznego w
Gdyni - Andrzeja Cybulskiego otrzymałem zaproszenie do napisania muzyki do
musicalu "Wielki świat". Libretto napisali Wiesław Górnicki, Jonasz
Kofta i Stefan Wenta, który jest reżyserem i choreografem całości. Muszę w
bardzo krótkim czasie ( 3 miesiące) napisać ok. 100 min. muzyki, a przecież
trzeba jeszcze odbyć próby z orkiestrą, chórem i solistami.
- (B.G.) - I znowu ma pan znakomita passę kompozytorską i któż nie zna pana z ostatnich przebojów: "To co dał nam świat", "To tylko zwykły liść", "Wielka dama tańczy sama", "Gdzie są dzisiaj tamci ludzie", "Pozwolił nam los". Czy nie za bardzo stał się pan ostatnio łzawy i sentymentalny?
- (J.K.) - Słyszałem o tym oraz i to,
co niektórzy twierdzą, że zacząłem się powtarzać, a przecież na przestrzeni
wielu miesięcy napisałem dopiero 3 utwory utrzymane w tym klimacie. Czy
kompozytorowi, który pisał w większości piosenki radosne i pełne optymizmu,
musi grozić zaszufladkowanie na wyłączność do takiego repertuaru? Mam przecież
prawo w pewnym okresie twórczości do zmiany nastroju swych kompozycji i do
pisania tego, co czuję. Przecież najbardziej znanym romantykom muzyki
rozrywkowej - Michaelowi Legardowi i Francisowi Zai nikt nie stawia zarzutu
powtarzania się, mimo że tkwią w tym klimacie. Powtarzanie się określa ich
wielkie indywidualności.
- (B.G.) - Czyżby ta napaść na pana spowodowała, że postanowił pan wyjechać do USA?
- (J.K.) - Owszem, chciałbym tam
pojechać, ale nie na długo, jedynie po to tylko, aby być tam, gdzie znajduje
się mekka muzyki rozrywkowej i wzbogacić swój warsztat kompozytorski i
aranżerski. Istnieje też możliwość, że będę potrzebny Krzysztofowi Krawczykowi
w okresie jego amerykańskiej promocji.
- (B.G.) - Rynek amerykański nie dopuszcza nikogo zza żelaznej kurtyny i po co pan tam się pcha?
- (J.K.) - Wzbogacenie się o nowe
doświadczenia jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Lubię ryzyko.
- (B.G.) - Jeżeli będzie pan tam zbyt długo, to zejdzie z polskiego rynku muzycznego, a tak się pan tu świetnie ustawił.
- (J.K.) - Skąd to panu przyszło do
głowy? Dlaczego ciągle wysyła mnie pan na druga półkulę i to na tak długo,
chyba zbytnio uwierzył pan plotkom, gdyż nigdy nie zamierzałem być emigrantem.
Czy uważa pan, że jest ze mną aż tak źle? Myśli pan, że nie ma dla mnie miejsca
w polskiej muzyce rozrywkowej?
- (B.G.) - A swoją drogą ciekaw jestem,
jak znosi pan porażki i niepowodzenia?
- (J.K.) - Jakoś daję sobie z nimi
radę, bo gdyby było inaczej, już dawno bym nie istniał. Porażek miałem tyle
samo, ile sukcesów. Zdążyłem się już przyzwyczaić.
- (B.G.) - Niedawno stracił pan żonę?
- (J.K.) - Kiedy umiera ktoś bardzo
bliski, najbliższy i to w sposób tak nagły, nieoczekiwany, jak moja żona -
można żyjąc - być jednocześnie martwym i tak było ze mną przez pewien okres.
Sztuką jest żyć, a nie umrzeć. I tego się uczę. Mam jeszcze coś do zrobienia i
dług w stosunku do dziecka.
- (B.G.) - Czy mała Natalia zdradza muzyczne zdolności?
- (J.K.) - Natalia śpiewa, zabrała się
do gry na instrumencie. Ma wspaniałe poczucie rytmu i bardzo lubi tańczyć. Może
w przyszłości zastąpi na estradzie mamę.
- (B.G.) - Co pan zaplanował w zawodzie?
- (J.K.) - Przede wszystkim chcę
skończyć musical, napisać kilka nowych utworów i wywiązać się z licznych
zamówień, jakie ostatnio otrzymałem od autorów tekstów i wykonawców. Gotowe są
już piosenki dla młodego, ale znakomicie zapowiadającego się piosenkarza,
Felicjana Andrzejczaka, który wystąpi również w musicalu "Wielki świat".
Przygotowuję też kilka nowych propozycji eksportowych.
- (B.G.) - A wszystko to robi pan przy zachowaniu jakiejś dewizy życiowej?
- (J.K.) - Chcę żyć tak, aby się nie
wstydzić.
:: rozmawiał: Bohdan Gadomski ::
("Non Stop, Nr 6, 1981r.)
Copyrights © Natalia Kukulska 2010 Design Aleksandra Korszuń Powered by Solarte