Artykuły

Optymista

Wywiad z Jarosławem Kukulskim pt "Optymista"

- Został Pan szefem muzycznym tegorocznego FPP w Opolu i Festiwalu Piosenki Młodzieżowej w Sopocie, a także... mężem wschodzącej gwiazdki polskiej piosenki Moniki Borys i ojcem 7-tygodniowego Piotra, nie zaprzestając być ojcem najmłodszej polskiej piosenkarki Natalii Kukulskiej. Na jakim etapie życia jest Pan obecnie?

- Po raz drugi przystosowuję się do roli ojca i przyznam, że obecnie ta rola jest dla mnie najważniejsza. Również po raz drugi przystosowuję się do roli męża, jako że w październiku zawarłem związek małżeński. Jeśli chodzi o sprawy zawodowe nagrywam kolejną dużą autorską płytę, tym razem z piosenkami Moniki Borys i podjąłem się roi kierownika muzycznego dwóch festiwali piosenki. Moimi nagraniami zainteresowali się w RFN i na życzenie zachodnioniemieckiego menadżera posłałem tam kilkanaście swoich utworów w celu przedstawienie dwóm firmom fonograficznym.

- Należy Pan do grona naszych najpopularniejszych kompozytorów piosenek. Jaką rolę w Pana karierze odegrał tzw. łut szczęścia?

- Na pewno pomógł mi w tym sensie, że miałem szczęście poznać kilka życzliwych osób, które zwróciły uwagę na moją twórczość i pomogły w dokonaniu nagrań dla Polskiego Radia i Polskich Nagrań, bo na początku pracowałem głównie z tymi instytucjami. Później otrzymałem propozycje z różnych firm fonograficznych: Pronitu, Tonpressu, Savitoru oraz wytwórni fonograficznych RFN i Anglii. Nawiązałem współpracę z Filmem Polskim, dzięki której napisałem muzykę do 8 filmów fabularnych.

- Do dziś nie bardzo wiadomo - kto kogo wylansował: pan Annę Jantar, czy Ona pana śpiewając jego piosenki?

- Wydaje mi się, że sukces w tej dziedzinie twórczości powinno się mierzyć wspólną miarą, gdyż efekt końcowy - nagranie jest owocem wspólnej pracy nad piosenką. Sądzę, że na początku moje utwory pomogły Annie Jantar w zdobyciu pozycji jaką osiągnęła jako piosenkarka. Później jednak pomagaliśmy sobie wspólnie.

- Zapewne pochodzi Pan z muzykalnej rodziny?

- Ojciec grał na kilku instrumentach, bardzo dobrze śpiewał, niezłym głosem dysponowała matka. Ale muzykowaniem parali się amatorsko.

- O wyborze zawodu muzyka zdecydował Pan sam?

- Do tego zawodu przygotowywałem się od najmłodszych lat, jako 6-latek uczyłem się gry na fortepianie, mając lat 13 napisałem pierwszą kompozycję.

- Dlaczego wybrał Pan na studiach tak rzadki instrument jak obój?

- Do nauki gry na oboju zachęcił mnie dyrektor liceum muzycznego w Poznaniu Witold Rogal, który uważał, że tego typu instrumentalistów jest niewielu i przy odpowiednim nakładzie pracy mogę osiągnąć największy sukces. Faktem jest, że jako instrumentalista - oboista ukończyłem PWSM w Poznaniu (dyplom z wyróżnieniem).

- Czy pamięta Pan jeszcze jak gra się na oboju?

- Pamiętam, ale grywam rzadko.

- Nie studiował Pan kompozycji autorów rozrywkowych, skąd więc umiejętności w produkowaniu przebojów?

- Ogólne wykształcenie muzyczne jakie uzyskałem po ukończeniu PWSM dało mi zupełnie wystarczające podstawy do zajmowania się tą dziedziną. Komponowania nikt nikogo nie nauczył, to przecież sprawa pewnych zdolności wrodzonych i inwencji twórczej.

- Kompozycje sypią się u Pana jak z rękawa czy rodzą w bólach?

- Gdyby sprawiało mi to trudność, dawno zmieniłbym zawód. Ale ma Pan rację, że każda praca twórcza jest swego rodzaju niepokojem, udręką, chociaż jednocześnie powinna być radością.

- Który ze swoich przebojów uważa Pan za najlepszy?

- Trudno mi odpowiedzieć, bo w dorobku mam kilkaset kompozycji. Każdy kompozytor czuje sentyment do co najmniej kilku utworów, a najczęściej do ostatniego. I tak ostatnio największym sentymentem darzę utwór "Nie masz prawa" w wykonaniu Moniki Borys.

- Który z przebojów dał Panu największą popularność?

- Jest ich sporo, wymienię może tylko kilka: "Tyle słońca w całym mieście", "Najtrudniejszy pierwszy krok", "Żeby szczęśliwym być", "To co dał nam świat", "Serca gwiazd", "Papierowy księżyc", "Tiu Pan Alley", "Anna już nie mieszka tu", "Życia mała garść", prawie wszystkie piosenki wykonywane przez Natalię, ostatnio "Nie masz prawa" oraz "Ściana i groch".

- Próbował Pan swoich sił w większych formach np. w musicalu, ale wrócił Pan do piosenki. Czy tylko z przywiązania?

- Napisałem dwa musicale: "Wielki świat" wystawiany przez Teatr Muzyczny w Gdyni i "Blask szklanej kuli" dla Teatru Muzycznego w Łodzi. Chętnie napisałbym jeszcze kilka innych. Niestety, teatrów muzycznych mamy w Polsce niewiele, a właściwie tylko jeden. Ponadto bardzo trudno jest o takich wykonawców, jakich wymarzyłbym sobie w tej dziedzinie sztuki.

- Ale i tak może Pan chyba powiedzieć, że odniósł w życiu sukces?

- Owszem, ale nie jest to sukces w pełnym tego słowa znaczeniu jakim mogą pochwalić się twórcy zachodni. U nas pojęcie sukcesu kojarzy się głównie z uzyskaniem pewnej popularności, tam zaś rozwinięty jest autentyczny przemysł rozrywkowy i w grę wchodzą duże pieniądze. Kompozytor, któremu zdarzy się autentyczny przebój, na dobrą sprawę nie musi się martwić o sprawy bytowe. Kompozytor polski, aby przyzwoicie żyć, musi napisać takich utworów kilkanaście w ciągu roku. Mogę się co prawda pochwalić, że niektóre moje utwory zostały wydane w kilku krajach zachodnich, ale promocja polskiej muzyki rozrywkowej właściwie nie istnieje. Póki co bariera "Wschód - Zachód" jest dla nas nie do pokonania. Nie narzekam, ale mówię to dlatego, żeby rozwiać pewne mity krążące wokół naszych twórców i odtwórców muzyki rozrywkowej.

- Ale mimo wszystko zawód kompozytora jest u nas opłacalny i można w nim zarobić prawdziwe polskie pieniądze?

- Nie jest to zawód kiepsko opłacany, ale żeby utrzymać się wyłącznie z twórczości trzeba być ciągle na topie, co związane jest z ogromną pracowitością.

- Przecież zawsze mieliście prawnie uregulowane sprawy finansowe, w przeciwieństwie do tych, którzy byli odtwórcami tego co napisaliście.

- Mieliśmy, ale jeśli chodzi o przepisy regulujące finanse za pracę twórczą niewiele się one przez te lata zmieniły. Liczymy na to, że nas również obejmie regulacja płac.

- Kończy Pan budowę domu. Jaki on będzie?

- Kończę budowę domku spółdzielczego, który powstaje już 9 lat. Mam nadzieję, że w tym roku będę mógł wreszcie w nim zamieszkać.

- Teraz inwestuje Pan także w nową żonę Monikę Borys. Jak się poznaliście?

- To był przypadek. Zobaczyłem Monikę w teledysku "To nie jest pora na miłość". Zwróciła moją uwagę od strony zawodowej, właśnie poszukiwałem nowej piosenkarki, dla której mógłbym komponować piosenki. Poprosiłem reżysera o kontakt z Moniką i w ten sposób poznaliśmy się także prywatnie.

- Domyślam się, że teraz ma Pan wyłączność na repertuar Moniki Borys?

- Zachęcam Monikę do współpracy z innymi kompozytorami, ale póki co śpiewa moje utwory i czyni to z powodzeniem, zajmując czołowe miejsca na listach przebojów PR.

- To Pan kształtuje Jej styl wykonawczy?

- Nie jest tajemnicą, że każdy kompozytor i aranżer siłą rzeczy narzuca piosenkarzowi pewien styl, który związany jest z charakterem jego twórczości. Tym bardziej, jest to niezbędne w przypadku osób zaczynających karierę piosenkarską. Jeżeli chodzi o mnie, staram się komponować pod osobowość danego wykonawcy.

- Śpiewająca żona, komponujący mąż, to świetny mariaż. Kto lepiej na tym wychodzi?

- Trudno mi wdawać się w takie kalkulacje, bo nie one były założeniem naszego związku. O fakcie, że zostaliśmy małżeństwem zdecydowały zupełnie inne czynniki, głównie te, że czuliśmy się sobie potrzebni zupełnie prywatnie.

- Czy wystarcza Panu czasu na komponowanie dla innych piosenkarzy?

- Obecnie udało mi się napisać po jednej piosence dla Haliny Frąckowiak i Felicjana Andrzejczaka. Najchętniej piszę dla tych wykonawców, których lubię prywatnie i z którymi najłatwiej się porozumiewam. Ważna jest osobowość i rodzaj głosu.

- Dla kogo chciałby Pan napisać piosenkę?

- Dla Whitney Houston i George Michaela, ale to są marzenia.

- Co dalej z karierą córki Natalii? Zdobyła ogólnopolską popularność i ludzie nadal chcą słuchać piosenek w jej wykonaniu.

- Wszystko stało się nijako z rozpędu, bowiem kolejnych nagrań dokonywałem z Natalią na prośbę radiosłuchaczy względnie zainteresowanych firm fonograficznych: Polskich Nagrań lub Savitoru. Ani się obejrzeliśmy jak nakład płyt Natalii przekroczył milion egzemplarzy, co w naszych warunkach z pewnością jest znaczącym rekordem. Obecnie Natalia mając 13 lat jest posiadaczką dwóch Złotych Płyt.

- Podobno był Pan przeciwny aby z dziecka robić gwiazdę?

- Owszem i nadal jestem, bo moim zdaniem dziecko powinno być przede wszystkim dzieckiem. Kiedy będzie dorosła sama zdecyduje kim będzie. Jeżeli zostanie gwiazdą nie będę miał nic przeciwko temu.

- Ktoś upierał się w prasie, że jest odwrotnie i zarzucał Panu "tresurę" córki?

- Bzdura. Wszystko czego dokonaliśmy razem związane jest jedynie z przyjemnością zabawy w piosenkę i piosenkarstwo. Stąd może właśnie te sukcesy. Tym, którzy widzieli we mnie jedynie tresera chciałbym uświadomić, że wszystkie nagranie dokonane na przestrzeni trzech lat zabrały nie więcej niż 30 godzin efektywnej pracy. Jestem przekonany, że wszystkie dzieci, które zajmują się na przykład gimnastyką artystyczną, baletem, uczęszczają do szkół muzycznych lub są członkami dziecięcych zespołów pieśni i tańca pracują więcej i ciężej.

- Jak porozumiewa się Natalia z Moniką?

- Tak jak koleżanka z koleżanką. W każdym razie nie traktuje Moniki jak macochy.

- Jak miewa się syn?

- Świetnie i w ciągu 6 tygodni przybył na wadze ok. 1,5 kilograma. Jestem z niego bardzo dumny.

- Będzie Pan kierownikiem muzycznym tegorocznego FPP w Opolu. Co należy do kompetencji kogoś takiego?

- Szef muzyczny festiwalu musi dokonać wyboru repertuaru wykonawców, współpracować z orkiestrą, mieć nadzór muzyczny w czasie prób i kontrolować prawidłowość ich przebiegu. Musi współpracować przy przygotowaniu właściwego nagłośnienia amfiteatru. Poza tym trzeba wyszukać aranżerów dla tych utworów, które nie mają jeszcze oprawy orkiestrowej.

- To duża odpowiedzialność. Wziął ją Pan na siebie bez oporów?

- Wziąłem z oporami, bo zdaję sobie sprawę z tego, że teraz istnieje coś takiego jak kryzys festiwali. Być może, że festiwale trochę spowszechniały, a być może pojawia się zbyt mało dobrych piosenek i nowych utalentowanych twórców i wykonawców. Ale te sprawy nie zależą od realizatorów.

- Jak wysoko sięgają Pana ambicje?

- Chciałbym pisać coraz więcej i coraz lepiej, bo sprawia mi to prawdziwą satysfakcję zawodową.

- Z natury jest Pan optymistą?

- Jestem i zawsze byłem, pomaga mi to żyć, dlatego bez względu na to czy jest dobrze czy źle, staram się śmiać... jak najczęściej.

- Hobby?

- Chętnie pływam i gram w tenisa. Bardzo lubię kino, pasjonują mnie podróże.

- Ta najlepsza?

- Do Stanów Zjednoczonych i Kanady.

Koncert "Życia Mała Garść" wspomina... Natalia Lubrano

Swoimi wspomnieniami o koncercie "Życia Mała Garść" podzieliła się z nami Natalia...

Koncert "Życia Mała Garść" wspomina... Marika

Koncert "Życia Mała Garść" we wspomnieniach MARIKI - 3. czerwca wzięła Pani udział w...

"Oda do Kukuły" - Jerzy Dąbrowski

W czasach, gdy Jarosław Kukulski sprawował kierownictwo artystyczne w Opolu,...
1 2 3 starsze

Wywiady wideo

Wywiady audio

Jeżeli posiadasz jakiekolwiek materiały poświęcone Jarosławowi Kukulskiemu, które mogłyby wzbogacić tę stronę i chciałbyś się nimi podzielić - czekamy na maile pod adresem kontakt@jaroslawkukulski.com

Copyrights © Natalia Kukulska 2010 Design Aleksandra Korszuń Powered by Solarte

Status