Dzisiaj przypada 75 rocznica urodzin mojego Taty - Jarosława Kukulskiego. Myśląc o tym momencie zawsze wyobrażałam go sobie pełnego radości, witalności i dumy z dzieci i wnuków oraz tego wszystkiego co osiągnął. Miałam nadzieję, że będziemy świętować razem. A jest co świętować. Choć odszedł zdecydowanie za wcześnie, bo w wieku zaledwie 66 lat, zostawił po sobie tyle dobra i tyle pięknych wspomnień. Mam go żywo w sercu i pamięci. Byliśmy bardzo blisko. Nasza relacja przeszła przez trudne próby ale może dlatego była tak silna i niepodważalna. Taka jest miłość. Tata był bardzo dobrym człowiekiem, często ponosił tego paradoksalnie złe konsekwencje. Na szczęście nie brakowało w nim dystansu do wszystkiego. Jego bystre poczucie humoru wraca do mnie jak bumerang. Często myślę, parafrazując moją piosenkę - co powiedziałby Tata i chyba wiem. Był typem wojownika. Walczył o swoje przekonania, o tych, których kochał. Bronił jak lew.
Nie szedł za tłumem ale często zaglądał do spuścizny tradycji i tego co zbudowało w nim wychowanie. A zbudowało min. wielką wiarę w Boga. Niezachwianą. Ona była dla niego punktem wyjścia. Naturę miał romantyczną. Słychać to w każdej nucie. Melancholik z jajami. Tak, taki był “Kukuła". Myślę, że wszyscy, którzy go znali zgodzą się ze mną. Największym zaskoczeniem było dla mnie to, że skończył Wyższą Szkołę Muzyczną w klasie oboju. Nigdy go nie widziałam grającego na tym instrumencie ale za to gra w orkiestrze i solidne wykształcenie dały mu łatwość pisania aranżacji na duże składy, na orkiestry symfoniczne. Pisał partytury z głowy, nie testując pomysłów na tzw. demówkach. Nie było wtedy takich możliwości. Bardzo mi to imponowało i z dumą oraz linijką przygotowywałam mu czasami papier nutowy, oznaczając takty.W tle mojego życia zawsze jest jego gra na pianinie i śpiew. Setki razy powtarzany fragment gdy coś wymyślał i szukał rozwiązania harmonicznego.
Czasem nawet było to irytujące, bo nie dało się odizolować w małym mieszkaniu. Znam jego patenty, sposób myślenia muzycznego ale czasami potrafił zaskoczyć. Był ambitny choć znał swoją wartość i upierał się przy niektórych tezach i rozwiązaniach klasycznych. Mało kto wie, że miał bardzo charakterystyczny głos. I kaszel. Rozpoznawałam go z daleka. O - idzie Tata! Niski głos, lekko zachrypnięty. Nieidealna dykcja, taka bałaganiarska… Boże,
ile bym dała by go znów usłyszeć, poczuć jego ciepło, przytulić się… Śni mi się czasami. Mam nadzieję, że gdzieś tu jest i widzi, słyszy… Wspomnijcie go w dniu jego 75 urodzin. Jest tyle piosenek, historii i zdjęć... choćby na tej stronie. Stworzyłam ją zaraz po jego śmierci. Było to mi poniekąd potrzebne. Dzisiaj dołączam biografię po angielsku i rosyjsku, którą w prezencie przysłał mi jego wielbicielka Paulina, której serdecznie za to dziękuję. Jutro na warszawskim Torwarze koncert “Życia mała garść” poświęcony jemu i mojej mamie. Znów tyle pretekstów do wzruszeń… Myślę, że byłby szczęśliwy słysząc nowe interpretacje swoich kompozycji. Szczęściem jest mieć takiego Tatę. Piszę “jest mieć” a nie było mieć. W tej kwestii nic się nie zmieniło.
Natalia
Copyrights © Natalia Kukulska 2010 Design Aleksandra Korszuń Powered by Solarte